czwartek, 16 lipca 2015

Dlaczego łatwiej być scientologiem niż nie jeść glutenu???



Ludzie dzielą się na dwie grupy: 

    Jedni to ignoranci. Z góry negujący wszystko, co usłyszą. Krytykujący każdą nowość.
Gdyby wszyscy tacy byli, to dalej żyli byśmy jak Flinstonowie, tyle że na dodatek koła byłyby kwadratowe :).No bo po co wiedzieć więcej, słuchać, czytać, dowiadywać się, poszukiwać, przecież jest dobrze tak jak jest. 
Wiedzący wszystko najlepiej, zapatrzeni w siebie i zatraceni w otaczających ich świecie. Tacy... nazwijmy ich dyplomatycznie "nieposzukujący".

    
    Inni to "myśliciele".
Słysząc coś nowego myślą sobie: "kurde, rzeczywiście może tak być!".
Dociekliwi, będą szukać, grzebać, wiercić innym dziurę w brzuchu, żeby się czegoś dowiedzieć.
Są trochę upierdliwi, ale intencje pewnie dobre.

A tak BTW, według niektórych psychologów trzeba mieć choć w leciutkim stopniu  depresję, aby w ogóle dopóśćić do siebie myśl, że może coś być z nami nie tak. 
A ci tak zwani ignoranci, co takich myśli nie dopuszczają, mają po prostu niebotyczne EGO.

    No cóż, nieskromnie powiem, że chyba jestem z tych drugich. Chociaż, biorąc pod uwagę myśl psycho-speców, to chyba nie ma się czym szczycić :).

    No dobra, ale skąd gęba Toma Cruisa na wejście?

    Otóż, kiedy już do mojej łepetyny dotarło, że mogę nie tolerować glutenu. Oznajmiłam to wszem i wobec moim dwum bardzo dobrym koleżankom. 
Z którymi akurat byłam na szybkiej kawce w MACu. I do kawy, jeszcze wtedy białej, nie zamówiłam ciacha.

    No więc mówię im, tak tylko po krótce, że najbliższe mi członkinie rodziny mają ch. autoimmuno i że to z tych wszstkich nietolerancji się bierze i że ja się po każdym jedzeniu czuje ch...owo.
Że jak pojadłam ostatnio makaronu z oliwą i czosnkiem to brzuch mi ze spodni wyskoczył pod samą brodę. I postanowiłam w związku z tym nie jeść glutenu skoro to takie szkodliwe.

OK, może nie było to dla mnie takie trudne, bo miłością do chleba niegdy nie pałałam, byłam też kiedyś na DUCANIE, ale to już temat na innego posta.

   A one na to: 
   No ale jak to tak, bez lekarza? 

I cisza.... oraz wymiana znaczących spojrzeń.

  Ja na to: 

    No jak z lekarzem, jak w naszym kraju nie ma takiej jednostki chorobowej jak nietolerancja pokarmowa. Że jak pójde do lakarza z gazami, to mi każe sobie kupić w aptece espumisan i nie zawracać głowy duperelami, bo tam ludzie w poczekalni z zawałami siedzą.

  Skoro moje przejście na bezglten, nie zmieściło się w głowach moich światłych, oczytwnych, nowoczesnych, wykształconych i obytych koleżanek z wielkiego miasta. Poczułam się wtedy okropnie i pomyślałam,... że gdybym przeszła na scientologię lepiej by to przyjęły :(.

Sad...:(.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz