niedziela, 26 lipca 2015

Na świętego Dygdy, co go nima NIGDY

Lato w pełni, a ja jeszcze nie zdążyłam schudnąć do wymarzonego rozmiaru, żeby bez krępacji pokazać się na plażingu.


www.eplakaty.pl
W ogóle nie zrobiłam chyba nic, z wyimaginowanej listy postanowień na każdy Nowy Rok.

  • Nie schudłam,
  • nie przestałam żreć słosyczy (bezglutenowych i bezmlecznych) ale jednak słodyczy,

- czyli pierwsze wynika z drugiego

  • nie jadłam codziennie oleju kokosowego, ani ostropestu,
  • nie kontynuowałam poprzedniego bloga, który miał być parentingowy i skończył powiedzmy na raczkowaniu,
  • nie odżywiam się tak zdrowo, jakbym chiała,
  • nie poprawiłam stanu swoich finansów,

Niestety nie żyję w taki sposób jak to sobie wyobraziłam. 

Kiedyś mażyłam, że będę jeździć Porsche Cayenne. 

Nadal widzę jak z niego wysiadam w obcisłych jeansach i takich trampkach na koturnie.
Z płaskim brzuszkiem, z kratownicą która prześwituję przez seksowną bluzeczkę. A na włosach wyśnione ombre, którego nie mam odwagi zrobić, chociaż moda na niego minęła już jakiś czas temu.

Że na tylnej kanapie siedzi trójka słodziaków w fotelikach.

 A mąż, jak z żurnala, odchudzony w rozmiarze, w jaki się mieścił, kiedy się poznaliśmy.

Piękni, szczupli i przede wszystkim ... zdrowi.

Podjeżdżamy pod dom mojego taty wracając z wakacji po Południowej Francji, ale tylko po to żeby się przywtać, bo zaraz jedziemy do naszego wymarzonego domku.
(projekt "Otwarty 4").


Tak, to by było na tyle... właśnie to sobie wyobraziłam, więc jeśli jest coś takiego jak siła wizualizacji, to pewnie niedługo się to spełni ... :)

Jak to się do cholery dzieje, że nic się w kierunku spełniania marzeń nie zmienia?


Może po prostu kiedyś wyobraziłąm sobie, że będę bogata, kiedy będę szczupła. 
Szczupła nie jestem, bo wciągam słodycze. I tak koło się zamyka. 

Może moja podświadomość myśli sobie, że jeszcze nie czas na spełnienie i każe mi się nie powstrzymywać przed słodyczami.

No cóż, w jakiś sposób trzeba się wziąć w garść, zacisnąć zęby i chociaż sprawdzić czy to zadziała.

Tak więc postanawiam odstawić słodycze! 

Ale, że zawsze muszę mieć nad sobą jakiś bat, żeby osiągnąć to, co chcę, to niechj ten blog będzie dla mnie batem.

Jeśli się złamię, to będę musiała o tym tutaj pisać. O każdym ciasteczku kokosowym, o każdej kosteczce czekolady, o każdym rodzyneczku. Spokojnie nie ma obawy, to nigdy nie jest JEDNO ciasteczko.


No dobra, a dla tych, którzy mają podobny problem jak ja... jutro przepis na jedzenie, po którym nawet takim łasuchom jak ja, nie chce się SŁODKIEGO.

Dobranoc!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz